Sunday, July 29, 2007

Musimy walczyc z antypolonizmem!!


Musimy walczyc z antypolonizmem!!
Dlaczego Polska nie odpowiada na falszowanie historii?

Nowe fałsze Grossa (5) - Jak kłamie Gross prof. Jerzy Robert Nowak
Znakomity polski naukowiec w USA prof. Iwo Cyprian Pogonowski mówił mi już ponad pięć lat temu o jakże niepokojącym zjawisku zauważalnym na wielu uczelniach amerykańskich. Chodziło o to, że liczni wykładowcy i studenci polskiego pochodzenia wstydzili się przyznawać do polskości z powodu szalejącej już wtedy fali antypolonizmu, oskarżeń Polaków o "dziki antysemityzm", współudział w mordowaniu Żydów w dobie wojny etc. Nowa książka J.T. Grossa ma wszelkie "szanse", aby doprowadzić do lawinowego wręcz pogorszenia wizerunku Polski i Polaków u nieznających faktów Amerykanów. Stąd nieprzypadkowe tak liczne w ostatnich tygodniach teksty polskich autorów z USA i Kanady, alarmistycznie wręcz ostrzegające przed rozmiarami polakożerczych bredni Grossa.28 lipca 2006 r. na łamach czołowego dziennika polonijnego w USA - "Dziennika Związkowego" - ukazała się prawdziwie miażdżąca recenzja "Strachu", wyszła spod pióra Wojciecha A. Wierzewskiego, autora bardzo popularnego polonijnego programu radiowego w Chicago "Dialog 2000". Wierzewski, znany m.in. z licznych owocnych prób wspierania dialogu ze stroną żydowską, tym ostrzej napiętnował nową książkę Grossa, widząc w niej zamierzenie niszczące wszelkie szanse dialogu między Polakami a Żydami. Oskarża paszkwil Grossa, że stara się "zapobiec jakiejkolwiek próbie porozumienia i służącą tylko antagonizowaniu stron, podsycaniu wzajemnej niechęci". Według Wierzewskiego, "Strach" Grossa to książka, która "wywołuje wyłącznie złe emocje, nie buduje, lecz tylko rujnuje to, co się już udało osiągnąć we wzajemnym dialogu".Z równie ostrą recenzją książki Grossa, niewyrażającą dosłownie ani jednego pozytywnego zdania o "Strachu", wystąpił historyk polski ze Stanów Zjednoczonych Marek Jan Chodakiewicz w obszernym tekście opublikowanym na łamach "Niezależnej Gazety Polskiej" z 4 sierpnia 2006 roku. Według Chodakiewicza: "Autor "Sąsiadów" i "Strachu" dokonuje zawoalowanej próby zaoferowania współczesnej inteligencji polskiej faustowskiego układu: potępcie polski lud, a szczególnie odetnijcie się od Kościoła katolickiego, od religii chrześcijańskiej, od patriotyzmu i tradycji, odrzućcie Stary ład, czyli to, co - według Grossa - spowodowało antyżydowską przemoc".Wtedy będziecie tak jak ci jedynie Sprawiedliwi polscy intelektualiści, którzy potępili mord kielecki, bowiem natychmiast rozpoznali jego "reakcyjne" źródła: Kościół, harcerstwo, "andersowców", powstańców antykomunistycznych, "drobnomieszczaństwo".Na tym tle z ogromnym zdumieniem obserwuję przerażającą bezczynność MSZ w sprawie Grossa, i to zarówno na szczeblu kierowniczym, jak i w ambasadzie RP w Waszyngtonie. Nie tak dawno przecież Jarosław Kaczyński, którego ogromnie cenię, powiedział, że "MSZ zostało odzyskane". Czy rzeczywiście? Nasuwa się również pytanie, dlaczego dotąd w całej sprawie milczą wybitni przedstawiciele patriotycznych partii polskich na czele z PiS? Idźmy dalej, zapytując, dlaczego nie protestują przeciwko plugawemu polakożerstwu Grossa czołowi przedstawiciele społeczności żydowskiej w Polsce? Przecież liczni z nich znają język angielski i mogli naocznie przekonać się o potworności zoologicznego wręcz polakożerstwa żydowskiego hochsztaplera z USA. Do rangi skandalu urasta wyraźne poparcie dla Grossa ze strony związanego z Żydowskim Instytutem Historycznym i IPN (!) Andrzeja Żbikowskiego (według "Przekroju" z 13 lipca 2006 r.). Wyraźnie "odsłonił się" udający dotąd propolskie sentymenty były ambasador Izraela w Warszawie Szewach Weiss, który wyraźnie poparł oszczerstwa Grossa w tekście "Polska zdrada" ("Wprost" z 9 lipca 2006 r.). Komentując, że Gross dokonuje "swego rodzaju rozliczenia z Polską", Weiss kłamliwie twierdzi: "Wiem jednak, że wielu polskich naukowców prowadzi podobne badania i dochodzi do podobnych jak Gross wniosków" (!).Zapytajmy, dlaczego trwożnie milczy tak niesłusznie eksponowany jako "autorytet" znawca stosunków polsko-żydowskich były minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski. Zachowuje się w całej sprawie w stylu - jak by powiedział L. Wałęsa - "ani be, ani me, ani kukuryku!". Tak jak niegdyś w czasie nieszczęsnej wizyty w Knesecie, gdy nie zareagował nawet jednym zdaniem na ohydne polakożercze wystąpienia kilku posłów izraelskich. Myślę, że cała sprawa jest swego rodzaju papierkiem lakmusowym na to, kto prawdziwie chce bronić prawdy o stosunkach polsko-żydowskich, kto naprawdę pragnie uczciwego dialogu między obu nacjami. Tu potrzebne jest otwarte wyrażenie stanowiska, a nie tchórzliwe milczenie! Zhańbili się po stronie Grossa!Jednym z głównych celów mojego tak szeroko udokumentowanego cyklu artykułów w "Naszym Dzienniku" o nowym paszkwilu Grossa jest ułatwienie Czytelnikom dostrzeżenia pełnej skali tolerancji dla najbardziej nawet klinicznego antypolonizmu, występującej w bardzo wpływowych mediach. Myślę, że w świetle przytaczanego przeze mnie obrazu rozmiarów polakożerczych kalumnii Grossa tylko ktoś kompletnie ślepy i głuchy w sprawach naszej Ojczyzny, ktoś bez jakiegokolwiek poczucia polskiej godności narodowej może jeszcze teraz chwalić lub usprawiedliwiać Grossa. Nader jednoznaczny wydaje się również osąd moralny takich "polskich" gazet czy tygodników, które jeszcze teraz posuwają się do chwalby lub obrony Grossa. W ten sposób działają one "na szkodę Polski" - jak słusznie stwierdzili sygnatariusze oświadczenia Niezależnego Zespołu ds. Etyki Mediów, opublikowanego w "Naszym Dzienniku" z 5-6 sierpnia 2006 roku. Warto dobrze zapamiętać nazwiska wszystkich progrossowych dziennikarzy i naukowców, którzy są faktycznie współwinni dzisiejszej "hańby domowej". Przypomnijmy, że wśród gazet codziennych najbardziej niegodnie zachowała się "Gazeta Wyborcza", drukując 29-30 lipca 2006 r. artykuł Piotra Wróbla, "naukowca" z Toronto, panegirycznie wychwalający Grossa. Wśród tygodników najbardziej jak dotąd, chyba nieprzypadkowo, skompromitował się katolewicowy "Tygodnik Powszechny", potocznie "Obłudnikiem Powszechnym" zwany. To w nim 16 lipca 2006 r. wystąpiono z haniebnym, iście targowickim pomysłem przyznania Grossowi polskiego państwowego wyróżnienia (w tekście Agnieszki Sabor). To w "Tygodniku Powszechnym" z 9 lipca ogromnie wyeksponowano, bez jakiegokolwiek krytycznego komentarza, bardzo obszerny tekst wykładu Grossa, wygłoszonego w Krakowie 4 lipca 2006 roku. Nie sprostowano tam nawet tak ewidentnych bzdur jak przejęte od komunistów kłamstwo Grossa o wielotysięcznym tłumie, który uczestniczył w "pogromie" kieleckim, czy twierdzenie, że "jedna czwarta mieszkańców miasta brała udział w pogromie". "Tygodnik Powszechny" powinien przeprosić mieszkańców Kielc za to oszczerstwo! Nie sprostowano kretyńskiej insynuacji Grossa, że w Łodzi strajkowało 15 tys. robotników, "oburzonych, że można ich posądzić o współczucie dla wymordowanych Żydów".Wyjaśniałem już w "Naszym Dzienniku", że robotnicy łódzcy byli oburzeni wydrukowaniem podpisanych rzekomo w ich imieniu rezolucji, przygotowanych w najgorszym stalinowskim stylu i potępiających "reakcję", "podziemie", "andersowców". Skompromitował się - nie po raz pierwszy - tygodnik "Newsweek" z 6 sierpnia 2006 r. tekstem "analityka stosunków międzynarodowych" Bartłomieja Sienkiewicza, z werwą wybraniającego Grossa przed krytykami jego książki. Dodajmy, że Sienkiewicz przyznał, iż "Strachu" nie czytał (!). Pogratulować odwagi w bronieniu "na ślepo" patologicznego polakożercy! Skompromitowała się po raz kolejny z rzędu znana i tak z rozlicznych wsparć dla wyskoków antypolonizmu postkomunistyczna "Polityka". 15 lipca 2006 r. ukazał się w niej ogromniasty wywiad popularyzujący Grossa, przeprowadzony przez Adama Szostkiewicza. Dodać tu należy wreszcie znaną z różnych wypadów przeciw polskim tradycjom narodowym i Kościołowi komercyjną stację telewizyjną TVN, która 6 lipca 2006 r. splamiła się popularyzującą J.T. Grossa okołogodzinną debatą z tendencyjnie dobranymi uczestnikami, w tym z osławioną fanatyczną tropicielką antysemityzmu A. Bikont z "Gazety Wyborczej". Grossowi w Polsce należy się tylko sąd, a nie popularyzacja!W szczególnie paskudnej sytuacji, doprawdy nie do pozazdroszczenia, znalazło się liberalno-lewicowe wydawnictwo Znak sugerujące swój związek z Kościołem. Nazbyt pochopnie połakomiło się na polakożerczy "Strach". Podobno podsunął go im jakiś filar dawnej opozycji laickiej, zapewniając, że znajdą w tej książce wyjątkowy cymes intelektualny. Teraz zaś już nadto wyraźnie widzą, że znaleźli się w żałosnej sytuacji, bez jakiegokolwiek dobrego wyjścia. Jeśli bowiem wycofają się z druku książki Grossa pod wpływem nacisku opinii publicznej, to będzie raczej bardzo przykra rejterada! Jeśli zaś wydrukują Grossa, to się haniebnie skompromitują jako protektorzy książki dziko antypolskiej i antykatolickiej (!). Wpadną jak śliwka w kompot, dowodząc braku elementarnego rozeznania merytorycznego i "czucia po polsku". Podana niedawno w "Rzeczpospolitej" informacja, że Znak ma wydać książkę Grossa dopiero w połowie przyszłego roku, być może oznacza, że wydawnictwo zamierza powoli, po cichu, rakiem wycofać się z całego tak kompromitującego przedsięwzięcia (przecież przekład "Strachu" może zająć parę miesięcy, a nie rok!). A może Znak chce przygotować wyraźnie zmienioną wersję książki Grossa dla Polaków. Coś w tym rodzaju zalecał już w "Gazecie Wyborczej" stary spec od deformowania historii Polski - "naukowiec" P. Wróbel z Toronto. Tyle że taki manewr jednak nie przejdzie, właśnie dzięki "Naszemu Dziennikowi", który już teraz szczegółowo ujawnia pełny katalog polakożerczych "wyczynów" Grossa. Czytelnicy natychmiast odkryją wszystkie "kosmetyczne zabiegi i cięcia". Inna sprawa, że tych cięć musiałoby być tak wiele, że ponad 300-stronicowa książka Grossa musiałaby skurczyć się do maleńkiej broszury! Kłamstwa o powstaniu w getcieWśród najpodlejszych kłamstw zawartych w "Strachu" Grossa poczesne miejsce zajmują oszczerstwa na temat stosunku Polaków do powstania w getcie warszawskim. Na stronach 171-173 Gross kreśli dla Amerykanów ponury, jednowymiarowy obraz Polaków jako prawdziwych "potworów moralnych". Pokazuje, jak Polacy rzekomo ogromnie cieszą się z tragedii Żydów, ginących w płonącym getcie, wołając, że oto "smażą się kotlety z Żydów"! Na dowód Gross podaje oceny wyszłe spod pióra pisarzy żydowskiego pochodzenia - Adolfa Rudnickiego i Mieczysława Jastruna, wiersz Czesława Miłosza "Campo di Fiori" i zapis jakiejś mało znanej Żydówki Fanki Gaerber. Równocześnie zaś Gross cynicznie przemilcza liczne jakże odmienne świadectwa wyszłe spod piór prawdziwie wielostronnych i wnikliwych komentatorów tego wszystkiego, co się działo z Żydami w Warszawie. Całkowicie przemilcza np. ogromnie cenne zapiski z "Kroniki lat wojny i okupacji" Ludwika Landaua. Ten wybitny żydowski ekonomista dał w swej kronice chyba najpełniejszy i zarazem najobiektywniejszy opis losów żydowskich doby wojny. Tym wymowniejszy więc jest fakt, że zapiski Landaua na temat polskich postaw wobec powstania w getcie warszawskim różnią się wprost diametralnie od oszczerczego czarnego obrazu kreślonego w książce Grossa. I tak np. pod datą 20 kwietnia 1943 r. Landau pisze o dominującym w całej Warszawie uczuciu współczucia i aprobaty dla żydowskich powstańców, a 22 kwietnia 1943 r. zauważa, że postawa różnych grup społeczeństwa wobec Żydów korzystnie zmieniła się w czasie walk: w kierunku aprobaty dla żydowskiego oporu, a nawet jeszcze większego współczucia odtąd odczuwanego. Pod datą 27 kwietnia 1943 r. czytamy u Landaua, że walki Żydów w getcie spotykają się z aprobatą nawet najbardziej antysemickich grup. 30 kwietnia 1943 r. Landau zanotował na temat walki powstańców w getcie: "Walka ta spotkała się wszędzie z uznaniem, obudziła współczucie, nawet w mało dostępnych dla niego w stosunku do Żydów środowiskach, zwłaszcza wobec jednoznacznego stanowiska całej tajnej prasy" (por. L. Landau, Kronika lat wojny i okupacji, t. 2, grudzień 1942 - czerwiec 1943, Warszawa 1962, s. 355, 358, 362, 370, 380).Inny przykład pochlebnych dla Polaków świadectw, świadomie zatajonych w dostarczonej przez Grossa tendencyjnej składance cytatów, to opinia Icchaka Zuckermana "Antka". Ten skądinąd nieskłonny do idealizowania Polaków ideowy przywódca młodzieży syjonistycznej zapisał w swym pamiętniku: "Możemy powiedzieć, że polska ulica w tych dniach była prożydowska. Ja nie mówię tu o skrajnych grupach, które były rozemocjonowane tym, że Żydzi płoną w getcie... to, co się działo w getcie, wzbudziło nadzwyczajny respekt dla żydowskich bojowników. Polska (podziemna) prasa była pełna podniecenia i podziwu, nie tylko ze strony niektórych przywódców lewicowych i liberalnych, lecz jako wyraz prostej sympatii mas" (por. I. Zuckerman "Antek", A Surplus of Memory: Chronicle of the Warsaw Ghetto Uprising, Berkeley, London and Oxford 1993, s. 374).Przytaczam tu kreślony przez Landaua i Zuckermana obraz jednoznacznego poparcia polskiej prasy podziemnej dla powstania w getcie warszawskim. Jest on tym ważniejszy, że Gross już w jednej ze swych wcześniejszych książek - w "Upiornej dekadzie", wydanej w 1998 r., pisał na s. 44: "W bardzo ważnej książce "Wojna niemiecko-polska" (Aneks, 1989) Paweł Szapiro przytacza pełny zestaw tekstów na temat powstania w getcie warszawskim. Jak widać z tego zbioru, antysemityzm był regułą wyrażaną w opinii publicznej polskiego społeczeństwa, od której oczywiście należy odnotować ważne, bardzo szlachetne i wpływowe odstępstwa". Każdy z Czytelników tego tekstu może z łatwością się przekonać, do jakiego stopnia fałszerz recydywista Gross świadomie zdeformował rzeczywistą wymowę książki P. Szapiry, historyka związanego z Żydowskim Instytutem Historycznym w Warszawie. Otóż wybór Szapiry przekonywająco pokazywał, że ogromna część polskiej prasy konspiracyjnej sympatyzowała z walką Żydów w getcie, a rzadkimi odstępstwami od tej reguły były właśnie teksty antyżydowskie. Przypomnijmy, że na ten temat również Baruch Goldstein, działacz Bundu i organizator jego bojówek przed wojną, jednoznacznie stwierdził: "Cała polska prasa podziemna, niezależnie od politycznej ideologii, powitała z entuzjazmem bitwę 18 stycznia [1943 - pierwszą próbę obrony getta przed niemiecką pacyfikacją - J.R.N.] (por. B. Goldstein, The Star bear Witness, New York 1949, s. 177). Cytowane wcześniej żydowskie świadectwa, przemilczane przez Grossa, warto uzupełnić o opinię wybitnego matematyka żydowskiego pochodzenia Stefana Chaskielewicza. W swych wspomnieniach napisał on m.in.: "O walkach w getcie mówiono powszechnie w całej Warszawie. Starałem się pilnie słuchać wypowiedzi na ten temat (...). Nie usłyszałem ani jednej wypowiedzi pochwalającej bestialskie mordowanie Żydów czy też lekceważącej działalność obrońców getta. Opowiadano mi jedynie o tym, że jakiś pasażer wyrażał swą radość z tego, że nie będzie więcej Żydów w Warszawie. To miało się jakoby spotkać z powszechnym oburzeniem innych pasażerów, którzy jednak nie reagowali słownie, bo sądzili, że jest to prowokacja. Wieczorami sąsiedzi wychodzili na dach domu, w którym mieszkałem, by obserwować dymy palących się domów getta. Ja także tam się znalazłem.Patrzono ze zgrozą i wyrażano przekonanie, że "jak skończą z Żydami, to zabiorą się za nas". Byłem do głębi wstrząśnięty wydarzeniami w getcie. Zdawałem sobie sprawę, że powszechnie powtarzane wieści o niezwykłych sukcesach getta i o wielkich stratach Niemców są na pewno przesadzone" (S. Chaskielewicz, Ukrywałem się w Warszawie: styczeń 1943-1945, Kraków 1988, s. 42).Dodajmy do tego tak oburzający fakt całkowitego przemilczenia przez Grossa kilkunastu prób udzielenia zbrojnej pomocy dla powstańców żydowskich ze strony żołnierzy Polski Podziemnej. Gross cynicznie milczy o Polakach poległych lub rannych w czasie tych prób. Pisała o tej polskiej pomocy m.in. Teresa Prekerowa w "Najnowszych dziejach Żydów w Polsce" (Warszawa 1993, s. 339): "Oddziały AK, GL i innych polskich ugrupowań próbowały przyjść z pomocą walczącemu gettu, jednak mimo poniesionych ofiar w ludziach żadnemu nie udało się dokonać wyłomu w murze". Książka ta była chętnie cytowana przez Grossa. Nie może więc udawać, że nie wiedział o tych zbrojnych próbach pomocy polskiej dla żydowskiego powstania. Dlaczego więc całkowicie przemilczał to w pisanej dla Amerykanów książce, wypełniając prawie dwie strony swego tekstu wyłącznie obrazami rzekomej jadowitej nienawiści Polaków do ginących w getcie Żydów? Rzetelny historyk jest zobowiązany do pokazywania przedstawianego przez siebie obrazu wydarzeń w całej jego złożoności, porównywania różnorodnych, częstokroć nawet sprzecznych ze sobą świadectw. Cóż wspólnego z tym wymogiem rzetelności ma cyniczny fałszerz zza oceanu? Może spróbują wyjaśnić tę postawę uparci obrońcy i popularyzatorzy Grossa z "Gazety Wyborczej", "Tygodnika Powszechnego", "Newsweeka" czy "Polityki".Kolejna część cyklu jutro. prof. Jerzy Robert Nowak, Nasz Dziennik, 2006-08-09

No comments: